PAMIĘTAMY O POMORDOWANYCH - Uroczystości patriotyczno-religijne, Godzieby 6 lipca 2019r.


phoca thumb l IMG 3101 (Copy)
Pamiętamy o niemieckich ofiarach II wojny światowej.

 

6 lipca 2019 roku w miejscowości Godzieby, odbyło się odsłonięcie i poświęcenie pomnika ku czci i pamięci mieszkańców wsi Godzieby zamordowanych przez żandarmów niemieckich 7 lipca 1943 roku.

 

 

 

Na tę uroczystość przybyły władze Gminy Wyszki, na czele z Panem Wójtem Mariuszem Korzeniewskim. Poczet sztandarowy ze Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Wyszkach z Panem Dyrektorem Jackiem Falkowskim. Poczet sztandarowy ze Szkoły Podstawowej im. ks. F. J. Falkowskiego z Panem Dyrektorem Andrzejem Karpiesiukiem oraz poczty sztandarowe OSP z Wyszek i Topczewa. Przybyli mieszkańcy Godzieb i okolicznych wsi oraz rodziny Tych, którzy zginęli w tak tragicznych okolicznościach. Obecna była również Pani dr Ewa Rogalewska, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej O/ Białystok.

Po powitaniu zgromadzonych osób przez wójta Gminy Wyszki i przedstawieniu historii tamtych wydarzeń przez nauczycielkę historii SP w Wyszkach Bożenę Pierzchało, została odprawiona Msza Św. polowa w intencji zamordowanych mieszkańców Godzieb. Eucharystię sprawował Proboszcz Parafii Topczewo ks. Zbigniew Bolewski. Po poświęceniu pomnika, głos zabrał sołtys wsi Godzieby Pan Andrzej Łuczaj, który podziękował władzom gminy i IPN w Białymstoku, za wsparcie i pomoc w realizacji budowy nowego pomnika.

Szkołę Podstawową im. Jana Pawła II w Wyszkach reprezentowali następujący uczniowie: Iza Malinowska, Jowita Malinowska, Agata Falkowska, Emilia Kowalewska, Cezary Niewiński i Karol Pierzchało.

Historia tego tragicznego wydarzenia przedstawia się następująco:

Szanowni Państwo!

Czuję się zaszczycona, że Wójt Gminy Wyszki Pan Mariusz Korzeniewski, powierzył mi jako historykowi przedstawienie tragicznych wydarzeń, jakie tu w Godziebach, miały miejsce 76 lat temu, 4 lata po wybuchu II wojny światowej.

Już w sierpniu 1939 r. Związek Sowiecki i III Rzesza Niemiecka podpisują IV rozbiór Polski (pakt Ribbentrop – Mołotow) Na mocy tego układu wschodnią część Polski z Wilnem, Wołkowyskiem, Podolem, Lwowem po rzekę Bug zagarniają Rosjanie , a zachodnia część Polski zostaje wcielona do III Rzeszy.

Zanim jednak to nastąpiło Polska od 1 IX 1939 roku broniła się przed nawałą hitlerowską, aż do słynnej bitwy pod Kockiem i kapitulacją 6 października 1939r. r. Hitler, miał pokonać Polskę w 3 dni zajęło mu to 36 dni.

Polacy okupili to morzem krwi, potu i bohaterstwa.

Już 17 września 1939r. Sowieci weszli w nasze wschodnie granice i wzięli do niewoli cofających się tysiące polskich żołnierzy. Wtedy nastąpił Katyń, Charków, Miednoje, wywózki, gułagi tzw Golgota Wschodu. Przez 1,5 roku Sowieci niszczyli polski Naród, a przede wszystkim inteligencję.

Od Bugu na zachód Niemcy wprowadzili reżim hitlerowski. Wynaradawianie, rozstrzeliwanie, obozy pracy, obozy koncentracyjne, katownie, łapanki. Jednym słowem totalna eliminacja Narodu Polskiego.

Napaść Niemiec na Związek Sowiecki w 1941 r. dodatkowo obciążył polską wieś. Co polski rolnik wyprodukował - zabierali Niemcy: zboże , mięso, mleko, nawet jagody, obowiązkowe prace przy budowie dróg, warty, zamknięte szkoły, kościoły. Każdy Polak w oczach Niemca był bandytą. Rozstrzeliwania bez sądu były u okupanta na porządku dziennym.

W latach okupacji hitlerowskiej każdego dnia przez 5 lat i 7 miesięcy Niemcy codziennie mordowali 2800 obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, czyli każdego dnia odbierano życie 2800 naszym Rodakom. A ilu zamordowali Sowieci? Nie wiemy? Wśród nich są również i nasi bliscy, sąsiedzi i Ci, zamordowani w Godziebach.

Szanowni Państwo!

To dzisiejsze spotkanie rocznicowe, modlitewne, pełne zadumy nad historią tamtych lat, tamtych zdarzeń – dla nas wprost niewyobrażalnych – ma również jakby drugą stronę medalu, to, że tu jesteśmy, że pamiętamy, że stajemy się bardziej odpowiedzialni za wszystko co się wokół nas dzieje, że uświadamiamy sobie jak straszną rzeczą jest wojna, wróg, nienawiść, barbarzyństwo brak szacunku dla drugiego człowieka.

Wybuch II wojny światowej 1 września 1939 r. już wcześnie rano dotyka boleśnie mieszkańców wsi Godzieby. Niemieckie bombardowania niszczą Łapy a w nim Zakłady Taboru Kolejowego, duży węzeł kolejowy i miasto.

Podczas nalotu ginie mieszkaniec Godzieb Wacław Sokołowski, który o świcie znalazł się w Łapach, by na „parówce” zmielić zboże na mąkę. W trzy lata po nim, umiera jego żona Maria zostawiając dwoje małych dzieci Zygmunta lat 10 i Stanisławę lat 7 pod opieką 60-letniej Stanisławy ich babci. Taki los zgotowała dzieciom wojna. Kiedy w 1943 r. ktoś z nieuczciwych sąsiadów kradnie im ostatniego świniaka wówczas sąsiadka pani Stanisławy radzi jej, by zgłosiła to do Komisarza – Niemca to może ją zwolni z obowiązkowej dostawy mięsa. Wówczas ta zwykła, wiejska kobieta, tak bardzo doświadczona przez wojnę, wypowiada znamienne słowa:

Nie pójdę skarżyć na sąsiadów. Wróg przyjdzie i pójdzie, a z sąsiadami żyje się całe życie”.

Informację tę uzyskałam od pani Alfredy Trzeszczkowskiej z domu Bogusz. To była nauczycielka języka polskiego, pasjonatka lokalnej historii dotyczącej II wojny św., twórczyni Izby Pamięci Narodowej w Szkole Podstawowej w Mierzwinie. Obecnie Izba Pamięci, mieści się w Szkole Podstawowej w Wyszkach.

Pani Alfreda jest obecna dziś na uroczystości.

Poeta Władysław Broniewski tuż przed wybuchem II woj. św. napisał odezwę do Polskiego Narodu w formie wiersza:

Bagnet na broń!

Kiedy przyjdą podpalić dom

ten, w którym mieszkasz – Polskę!

Kiedy rzucą przed siebie grom,

kiedy runą żelaznym wojskiem

i pod drzwiami staną i nocą

kolbami w drzwiach załomocą…

Ty, ze snu podnosząc skroń,

Stań u drzwi !

Bagnet na broń!

Trzeba krwi!

Są w Ojczyźnie rachunki krzywd

Obca dłoń ich też nie przekreśli.

Wydarzenie w Godziebach sprzed 76 laty wyglądało następująco:

Na zebraniu wiejskim w sprawie podziału zbiórki jagód dla Niemców pokłócili się ze sobą dwaj sąsiedzi. Jeden z nich czuł się bardziej pokrzywdzony i ze złości wsiadł na konia i pojechał do żandarmów w Topczewie. Doniósł on na sąsiada Michała Falkowskiego , że ten uciekł z robót z Prus i jest w partyzantce.

Nie wiemy i nie dowiemy się jakiej kary wymierzonej przez Niemców spodziewał się donosiciel dla skłóconego z nim sąsiada, ale na pewno nie takiej, jaką zgotowali Niemcy dla Michała, jego rodziny i innych. W sumie 13 osób.

Następnego dnia Niemcy przyjechali do Godzieb o świcie. Otoczyli wieś i powiedzieli, że jeżeli we wsi znajdą jakąkolwiek broń, to całą wieś spalą i zrównają z ziemią. Niemcy przeszukali wszystkie zabudowania. Dorosłych trzymali razem, a dzieciom kazali iść do domu. Dorośli stali na placu w pobliżu domu sołtysa. Niemcy nic nie znaleźli we wsi. W tym czasie Michała nie było w Godziebach. Ukrywał się, ale na miejscu byli jego bracia Adam lat 38 i Stanisław lat 35 Falkowscy synowie Antoniego. Niemcy uznali Michała za bandytę więc aresztowali jego braci Adama i Stanisława i osadzili ich w areszcie w Topczewie przy żandarmerii.

Po około 2 tygodniach w nocy wieźli ich w stronę Godzieb i niedaleko Ignatek na końcu pobliskiego lasu rozstrzelali ich.

           Mieszkaniec Ignatek, który pełnił wartę - 7 lipca 1943r. wraz z dwoma innymi mieszkańcami z tej wsi, zeznał, że w pewnym momencie podszedł do nich sołtys wsi Ignatki z żandarmami z posterunku w Topczewie. Byli oni uzbrojeni w karabiny, pistolety i posiadali przy sobie granaty. Kazali im wziąć łopaty i pójść zakopać zwłoki dwóch „bandytów”, którzy mieli leżeć na końcu pobliskiego lasu. Ci trzej mieszkańcy Ignatek udali się na wskazane przez Niemców miejsce i poznali, że leżą tam ciała zabitych braci Adama i Stanisława Falkowskich. Byli oni skuci, każdy z nich miał trzy rany postrzałowe w głowę. Pochowani zostali w tym miejscu, gdzie zostali zabici. Po pewnym czasie ci trzej mężczyźni, słyszeli strzały karabinów, wybuchy granatów i widzieli ogień. Później dowiedzieli się, że spalono zabudowania i zamordowano rodzinę Falkowskich „Wnuki” we wsi Godzieby.

Jadwiga Roszkowska z domu Falkowska c. Kazimiery opowiadała swoje przeżycia kuzynowi Ireneuszowi Gęsinowskiemu, a ten w latach 60-tych XX w. przedstawił je jako dokument w Instytucie Pamięci Narodowej w Białymstoku: Jej opowieść:

Tego wieczoru 7 lipca 1943 roku jechała z mężem furmanką do Godzieb, by odwiedzić rodzinę. Z drogi zobaczyła, że palą się ich zabudowania. Pobiegli i zobaczyli Niemców stojących wokół zabudowań. Byli to żandarmi z Topczewa i nie tylko. Dom był otoczony żandarmami i palił się. Żandarmi jej nie przepuścili więc weszła do domu sąsiadów i widziała to miejsce. Mówiła, że Niemcy obrzucili dom granatami. W tym czasie jej matka próbowała uciekać przez okno, ale została zastrzelona przez jednego z Niemców. Jedno z dzieci Józefy i Adama (a był to chłopczyk w wieku 3 lat) wyskoczył z domu, Niemiec je złapał, roztrzaskał jego główkę o bale drzewa, które leżało przygotowane na budowę domu, po czym ciałko wrzucił do płonącego domu. Widziała też, jak uciekała z domu młoda dziewczyna.

W płonącym domu oprócz domowników zginęła Wilhelmina Rożko,- babcia obecnego sołtysa Godzieb Pana Andrzeja Łuczaja oraz dwie młode kobiety. Ta w zaawansowanej ciąży to żona Michała Falkowskiego, a druga to jej nastoletnia siostra, obie pochodziły z Markowa.

Spalone ciała zostały, zebrane do drewnianej skrzyni, którą umieszczono w fundamentach spalonego domu. Po latach szczątki przeniesiono na cmentarz w Topczewie.

Po tej masakrze donosiciel opuścił Godzieby i nigdy już nie wrócił.

Jeszcze kilka miesięcy po tej tragedii w Godziebach, Michał Falkowski ukrywał się przed Niemcami. Przebywał w Warpechach Starych, u młynarza Wyszkowskiego przezwisko „Larko”, który za wsią miał młyn – wiatrak. Gdy Niemcy pewnego dnia pojawili się w pobliżu, Michał uciekał i wtedy został zastrzelony. Pochowano go na drodze przy posterunku żandarmów w Topczewie. Po tej drodze żandarmi jeździli. Po wojnie jego szczątki przeniesiono na cmentarz w Topczewie.

W sprawie mordu w Godziebach jako świadków przesłuchano wiele osób. Między innymi dwie córki Wilhelminy Rożko: Cezarię Mierzwińską z domu Rożko i Janinę Łuczaj z domu Rożko, które przeżyły tę masakrę. Najpierw ukryły się w piwniczce pod piecem chlebowym, a potem uciekły z płomieni w mak, który rósł obok domu. Dodatkowe informacje na temat wydarzenia w Godziebach uzyskałam podczas wywiadu z p. A. Trzeszczkowską dawną mieszkanką Falk.

Historię tej tragedii przedstawiłam w oparciu o wywiady z mieszkańcami Godzieb i nie tylko oraz zeznania świadków przed prokuratorem. Dokument ten znajduje się w Instytucie Pamięci Narodowej Oddział w Białymstoku.

Sąsiedzka niezgoda w Godziebach przyniosła tragiczne skutki:

Polscy rolnicy dźwigali z ogromnym wysiłkiem nałożone na nich przez okupanta daniny, nakazy i zakazy. Okrucieństwo żandarmów niemieckich stacjonujących w Topczewie i nie tylko -- nie mieściło się w ludzkim pojęciu.

Czy ci ludzie zamordowani w Godziebach mogli zagrażać III Rzeszy Niemieckiej? A może Hitlerowi? A może rasie niemieckiej tzw. nadludzi: czyli morderców i katów?

- Dlaczego czworo malutkich dzieci : Henio lat 7, Janeczka lat 5, Czesio lat 3, Jadzia 3 miesiące i jeszcze to jedno dziecko bez imienia, bo jeszcze nienarodzone. Dlaczego te dzieci poniosły tak straszną śmierć?

- Co zawinili rodzice tej czwórki dzieci? Adam i Józefa Falkowscy pracowali ciężko, by zapewnić opiekę dzieciom i wypełnić żądania okupanta?

- Za co rozstrzelano Adama i Stanisława Falkowskich?

- Za co Michał Falkowski był ścigany jak przestępca? Bo nie chciał służyć wrogowi? Bo rzucono na niego fałszywe podejrzenie? Bo udzielenie mu pomocy równało się wyrokowi śmierci temu udzielającemu i jego rodzinie?

- Czy były winne dwie młode dziewczyny za to, że nie chciały być niewolnikami i siłą roboczą niemieckiej, wojennej machiny? Miały nadzieję, że tu w Godziebach znajdują spokojny kąt, a spotkała je śmierć w płomieniach i wśród rozrywających się granatów.

- Czy winna była sąsiadka? której Niemcy kazali opuścić dom, bo był za blisko lasu i mógł być schronieniem dla partyzantów i trzeba było go spalić?

-Każdy Polak młody czy stary, kobieta czy dziecko był dla Niemca bandytą.

Ale to oni byli bandytami i zwyrodnialcami, sługusami nieludzkiej ideologii, machiną do zabijania.

W kontekście zdarzeń sprzed 76 laty w Godziebach, a współczesną polityką sąsiedzką Polski, przytoczę teraz Państwu słowa wielkiego Polaka, największego komediopisarza polskiego i poety Aleksandra Fredry żyjącego na przełomie XVIII i XIX w. (1793 – 1876) uczestnika wojen napoleońskich i posła na Sejm.

Cytuję: ,, Naród, który nie ma siły i woli, powiedzieć łotrom, że łotry – niewart być Narodem.”

Polaku, postępuj tak, byś zasługiwał na cześć, a nie na litość!

Dziękuję!

Tekst przemówienia, które przedstawiłam w Godziebach.

Bożena Pierzchało.

GALERIA